sobota, 10 maja 2008

Widok na Wielką Fatrę.

Nic nam nie zagraża. Niczyj łokieć, przekleństwo, obelga, strzał w plecy. Nikt nas nie próbuje wykiwać, okłamać, naciągnąć, okraść. Możemy się odprężyć, odpocząć. I mimo że już sięgamy sobą daleko – do granic horyzontu i szczytu nieba, widzimy, jak ciągle jest wiele wolnej przestrzeni i że możemy ją wypełnić sobą tyle, ile pomyślimy, ile zapragniemy, ile zdołamy (Ryszard Kapuściński, idem).
Ale przede wszystkim otwarta przestrzeń – wyzwala i pomnaża nas samych. Uwolnieni ze ścisku tłumu ulicznego, z korków samochodowych, z autobusów i metra, z ciasnoty urzędów i poczekalń, z trybów miasta-maszyny, które zmełło nas na spocone, umęczone anonimowe cząsteczki wielkiej ruchliwej masy ludzkiej – odzyskujemy oddech, swobodę, kształt, tożsamość (Ryszard Kapuściński, idem).
Otwarta przestrzeń – oto za czym tęskni oko. Żeby nic go nie zatrzymywało, nie ograniczało, nie więziło. Żeby nie musiało rejestrować, oceniać, wybierać, decydować, żeby było wolne i żeby bez przeszkód, swobodnie biegło przed siebie do granic horyzontu, tam, gdzie niewyraźny, przysłonięty mgiełką ścieg łączy ziemię z niebem na najdalszym krańcu świata (Ryszard Kapuściński, Lapidaria III).
W drodze na Wielki Chocz.
Na niebieskim szlaku z Wołoskiej Dębowej... Widok ze Strednej Poľany w kierunku Wielkiej Fatry.

sobota, 3 maja 2008